[1]"/>
Почетна / Пољска страна / Chorepiskop Nowobrdowski i Panoński MAKSYM: Teologiczne podstawy, sens istnienia i misja Eparchii Raszko-Prizreńskiej i Kosowsko-Metochijskiej na wygnaniu[1]

Chorepiskop Nowobrdowski i Panoński MAKSYM: Teologiczne podstawy, sens istnienia i misja Eparchii Raszko-Prizreńskiej i Kosowsko-Metochijskiej na wygnaniu[1]

Print Friendly, PDF & Email

Władca nasz Jezus Chrystus, kamień węgielny (Dz 4,11) i fundament (1 Kor 3,11) naszej wiary, naszego zbawienia, naszego bogosłowia, naszej Cerkwi, Swoim przyjściem na świat przyniósł (nie tylko) Swoją Boską naukę upadłemu rodowi ludzkiemu, ale również to, co jest najcenniejsze, cenniejsze od wszystkich wartości – Samego Siebie. On Sam jest naszym zbawieniem, On Sam jest Najwyższą Mądrością i Bożym Logosem – źródłem wszelkiej mądrości i bogosłowia; On Sam jest Głową Cerkwi, a Cerkiew jest Jego ciałem. W Jego Cerkwi, dzięki Jego łasce (blagodaćiu Swojom), przez święte sakramenty i święte cnoty mogą przystąpić do Niego tylko Ci, którzy zostali ochrzczeni i są prawowierni. Wynika z tego, że tylko tacy ludzie mogą osiągnąć zbawienie. Na pytanie, dlaczego tylko oni, odpowiadają nam następujące słowa Zbawiciela: Ja jestem drogą i prawdą i życiem; nikt nie przychodzi do Ojca, jak tylko przeze Mnie (J 14, 6). Do Ojca Niebieskiego można dojść tylko przez Chrystusa, a do Chrystusa można dojść i w Chrystusa można się obłóczyć przez święty chrzest tylko w wierze prawosławnej i tylko w Cerkwi Prawosławnej. Z tego powodu Chrystus, jako Założyciel Cerkwi Bożej, posyłając swoich świętych uczniów i apostołów na ten świat, powiedział im i nakazał: Idąc tedy, nauczajcie wszystkie narody, chrzcząc je w Imię Ojca i Syna i Świętego Ducha, nauczając je zachowywać wszystko, cokolwiek wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata. Amin (Mt 28,19-20).

A więc Chrystus mieszka w Swojej Cerkwi po wszystkie czasy – ta prawda jest zawarta w obietnicy Chrystusowej, wyrażonej słowami: oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni aż do skończenia świata, potwierdzonej słowem „amin”. Jednocześnie widzimy, że słowa te dotyczą tylko tych, którzy przyjęli chrzest święty i którzy zachowują wszystko to, co On przykazał, a więc nie jakąś część Jego nauki, ale wszystko. Cerkiew jest Cerkwią właśnie przez to, że jest w niej Chrystus, a jest ona Chrystusowa tylko wtedy, gdy trzyma się całej tradycji Chrystusowej, w jej ewangelicznej, apostolskiej i święto-ojcowskiej (svetootačkoj) pełni. Jak więc widać, warunkiem koniecznym tego, żeby Cerkiew była Chrystusowa i żeby Cerkiew w ogóle była Cerkwią, jest owo pełne, całkowite i konieczne zachowywanie nauki Chrystusowej w jej całej Bożej-i-Człowieczej pełni; zachowywanie tradycji apostolskiej, która została nam przekazana przez apostolskich następców i spadkobierców – świętych ojców i nauczycieli Cerkwi Bożej. Wedle słów ojca Justyna Cielijskiego (Popovicia): Cerkiew – to Bóg-i-Człowiek Chrystus, Który trwa Ten Sam na wszystkie wieki i przez całą wieczność[2]. To właśnie przez prawdziwą wiarę prawosławną Chrystus przebywa w Cerkwi łaską Swoją na wieki. To, że zachowanie całości (a nie tylko części), wiary prawosławnej ma znaczenie fundamentalne, mówią nam następujące słowa świętego Focjusza Konstantynopolitańskiego: Prawdziwie jest konieczne, abyśmy wszyscy zachowywali wszystko, a przede wszystkim to, co się odnosi do kwestii wiary, w których nawet małe odstępstwo jest grzechem śmiertelnym[3]. I dodatkowo autor jego żywota przypomina nam, że, za wzorem tego świętego, wszyscy powinniśmy mieć gorliwość w „miłości prawdy”, abyśmy na skutek niedostatecznej gorliwości nie znaleźli się wśród tych, o których święty apostoł pisze, że z miłością prawdy nie przyjęli, aby byli zbawieni (2 Tes 2, 10). Stąd wynika powyższe stwierdzenie, że Cerkiew tylko wtedy jest Cerkwią, miejscem zjednoczenia z Bogiem i źródłem zbawienia, gdy zachowuje pełnię Boskiej nauki Chrystusowej i apostolsko-świętoojcowskiej tradycji (apostolsko-svetootačkog predanja).

Święci ojcowie dobrze znali tę prawdę i była ona ich głównym drogowskazem i natchnieniem ich pasterzowania i służenia w Cerkwi. Bez zachowywania całości pisanej i niepisanej tradycji Cerkwi, a przede wszystkim prawdziwych dogmatów wiary prawosławnej, nie ma też i Cerkwi. Święty Maksym Wyznawca pisze: Zbawiciel Cerkwią Powszechną nazwał prawidłowe i zbawienne wyznawanie wiary i dlatego Piotra, który dobrze ją wyznał (Mt 16, 18), nazwał błogosławionym[4]. Oczywiście ma on tu na myśli wyznawanie zbawiennej prawdy wiary prawosławnej, ona zaś w sobie zawiera i objawia Samą Prawdę – Chrystusa. Chrystus jest Prawdą, jak On Sam świadczy o Sobie (J 14, 6). Do tej Prawdy można przystąpić tylko przez wiarę prawdziwą, tj. przez prawdziwe nauczanie o Bogu. A owym prawdziwym nauczaniem, przez które się przystępuje do Prawdy-Chrystusa jest właśnie niezafałszowana, niezmienna, zdogmatyzowana, święta wiara prawosławna. Na zewnątrz tej prawdy – nie ma Prawdy-Chrystusa, nie ma Cerkwi, nie ma zbawienia. O prawdzie i prawdziwości Chrystusa i Chrystusowej nauki ewangelicznej Sam Chrystus mówi:

 

prawdziwe jest świadectwo Moje (J 8,14);

Ten, Który Mnie posłał, jest prawdomówny (J 8,26);

Jam się na to narodził i na to przyszedłem na świat, abym świadectwo dał prawdzie. Wszelki, który jest z prawdy, słucha głosu Mego (J 18,37);

Uświęć ich w prawdzie. Mowa twoja jest prawdą (J 17,17).

 

Świadczą o tym również święci apostołowie:

 

 Bo owoc światłości jest we wszelkiej dobrotliwości, sprawiedliwości i prawdzie (Ef 5,9);

W końcu, bracia, o wszystkim, co jest prawdziwe … o tym myślcie (Flp 4,8);

od tego dnia, któregoście usłyszeli i poznali łaskę Bożą w prawdzie (Kol 1,6);

Ucieszyłem się bardzo, że wśród dzieci twoich znalazłem takich, co postępują według prawdy, jak otrzymaliśmy rozkaz od Ojca (2 J 1,4);

Większej pociechy nad tę nie mam, jak gdy słyszę, że dzieci moje postępują w prawdzie (3 J 1,4).

 

Z tego powodu święty Focjusz Konstantynopolitański, gdy pisał pismo do nieszczęsnego i zadufanego papieża Mikołaja I, podkreślał, że: Nie ma nic milszego od Prawdy[5]. Jeden z wielkich współczesnych teologów prawosławnych, arcybiskup Awerkij Tauszew (1906-1976) pisze o tym tak: Stąd jest całkowicie jasne dla każdego, że chrześcijaństwo jest przede wszystkim religią Prawdy, którą Syn Boży przyniósł na ziemię od Ojca Swojego Niebieskiego (J 12,49). Zbawiciel Jezus Chrystus obiecał, że pośle Ducha Świętego swoim uczniom nie z żadnego innego powodu, jak tylko po to, żeby ich On, Duch Prawdy, wprowadził w całą prawdę (J 16,13). To właśnie ta Boża Prawda jest najważniejsza w chrześcijaństwie, ona jest samą istotą chrześcijaństwa i jej każdy chrześcijanin powinien się trzymać bardziej, niż czegokolwiek innego na świecie, i za nią, jeśli będzie trzeba, powinien oddać życie, tak, jak to czynili liczni męczennicy, wyznawcy i święci ojcowie Cerkwi, którzy niestrudzenie walczyli przeciwko fałszywym nauczycielom – heretykom odstępującym od tej prawdy[6]. W tej prawdzie, o której pisze arcybiskup Awerkij, przebywają więc tylko ci biskupi, kapłani i wierni, którzy są prawowierni, zaś prawowierni są tylko ci, którzy tę prawdę nienaruszonej wiary jednoznacznie zachowują, wyznają, głoszą zgodnie z nauczaniem świętych apostołów i świętych ojców, jak również jej strzegą, bronią i trudzą się, żeby w niej i zgodnie z nią żyć. Życie w prawdzie wiary ojców to jest właśnie pobożne życie. A więc prawowierni są tylko ci, którzy pobożnie wyznają prawdziwą świętą wiarę prawosławną i pobożnie w niej żyją. Z powodu tej głębokiej wagi i znaczenia zachowywania świętej wiary prawosławnej i życia w niej, święci ojcowie zawsze przed sobą stawiali, jaki swój najświętszy obowiązek i cel, zachowywanie prawdziwych dogmatów świętej wiary prawosławnej i całości Tradycji Cerkwi. W ten sposób ukazali nam nie tylko drogę zbawienia i prawdziwego służenia Bogu i Cerkwi, ale również nas zobowiązali, abyśmy mieli przed oczami, ponad wszystkimi celami i zadaniami, właśnie ten najświętszy i najwyższy cel, czyli zachowywanie świętej wiary prawosławnej. Główna siła, budująca Cerkiew na przestrzeni wieków, płynęła z tego właśnie służenia i gorliwości świętych ojców w zachowywaniu czystości i prawdziwości wiary prawosławnej. To było ich głównym celem. Dlatego nieprzypadkowo właśnie te wszystkie natchnione przez Boga dzieła świętych ojców, które w swojej ewangelicznej prawdziwości i odwadze apostolskiej były pisane w obronie wiary prawosławnej w tych czasach, gdy była ona zagrożona, są najtwardszą osnową, na której Cerkiew jest utwierdzona, bezpieczna i na której była budowana na przestrzeni wieków.

Stawianie sobie jakiegokolwiek innego celu ponad i przed tym celem jest niewłaściwym rozumieniem pasterskiego długu każdego hierarchy cerkiewnego i kapłana i nie służy umacnianiu Cerkwi, ale jej burzeniu. Tę prawidłowość widzimy zarówno w historii, jak i w dniu dzisiejszym.  Gdy brakuje tego jedynego prawidłowego i poważnego podejścia do wiary i Cerkwi, pojawia się niebezpieczeństwo nie tylko błędnego rozumienia sensu pasterskiego służenia i życia w Cerkwi, lecz również zejścia z drogi świętych ojców i podążanie torem otwartej zdrady wiary prawosławnej, który prowadzi do oddalenia, a w konsekwencji do odpadnięcia od niej, a tym samym odpadnięcia od Cerkwi i Chrystusa.

 

Różnica pomiędzy prawdziwym i fałszywym pokojem i jednością Cerkwi

 Błądzenie i schodzenie z prawych dróg Cerkwi Bożej widzimy na współczesnych nam, smutnych przykładach z Serbskiej Cerkwi Prawosławnej i innych Cerkwi lokalnych, dla których głównym celem stało się nie strzeżenie wiary prawosławnej, ale zachowywanie zewnętrznego, sztucznego, fałszywego pokoju i jedności w Cerkwi, a także jak najlepsze ustawienie Cerkwi w bieżących świeckich okolicznościach i prądach. Wybierając taki kłamliwy pokój, jedność i dobrobyt, ci nieodpowiedzialni pasterze cerkiewni lekceważą zasadniczą teologiczną prawdę Cerkwi, która mówi, iż poza jednością w wierze prawosławnej nie istnieje żadna inna jedność,  ani pokój w Cerkwi.

Inni znowu uważają za swój główny cel zachowywanie budynków cerkiewnych, budżetu cerkiewnego i w ogóle Cerkwi w znaczeniu jej dóbr materialnych, tak, jakby Cerkiew nie była wartością duchową, przede wszystkim duchową budowlą, a nie architektoniczną lub finansową. Takie podejście sprowadza Cerkiew do murów i kasy i nie jest ono godne chrześcijańskiego rozumienia i przeżywania Cerkwi; pozostaje daleko od prawdy wiary, od istoty Cerkwi w teologicznym, eklezjologicznym znaczeniu. Mówiąc ogólnie, błądzący współcześni nam wysocy dostojnicy Serbskiej Cerkwi Prawosławnej, na czele z patriarchą Ireneuszem, otwartym ekumenistą oraz wszyscy, którzy są im posłuszni, usiłują zachować Cerkiew tylko w jej zewnętrznych przejawach, jakby tu chodziło o jakiś fenomen czysto socjologiczny. To zjawisko, którego fundamentem ideologicznym jest herezja ekumenizmu, niczym swoista duchowa zaraza, dotknęła niestety również pozostałe Cerkwie lokalne. Z powodu takiego zeświecczonego i nieduchowego podejścia, owym rzekomym pasterzom i teologom umyka sama istota Cerkwi, i pozostają bez niej, czyli bez Bożej-i-Człowieczej głębiny i Chrystusowej szerokości Cerkwi jako organizmu Bożego-i-Człowieczego, którego fundamentem jest prawdziwa wiara prawosławna, osnowa naszego zjednoczenia w Chrystusie. To właśnie takie podejście jest źródłem nadmiernego podkreślenia we współczesnej sprzecznej z prawosławiem teologii (noszącej w sobie oddźwięk papizmu) pewnego zjawiska i szczegółu socjologicznego, za pomocą którego usiłuje się sprowadzić Cerkiew do wspólnoty wiernych wokół byle którego biskupa, przy odrzuceniu o wiele ważniejszego faktu, że Cerkiew jest przede wszystkim wspólnotą wiernych z Chrystusem, a dopiero potem wspólnotą wiernych zgromadzonych wokół biskupa, i to w dodatku tylko i wyłącznie takiego biskupa, który w prawidłowy sposób wyznaje wiarę prawosławną. Dlatego kreatorzy nieprawosławnych interpretacji we współczesnej teologii eucharystycznej są w wielkim błędzie, gdy twierdzą, że biskup jest ikoną Chrystusa na mocy samego swojego urzędu, że jest to coś, co jest dane samo w sobie. Żywo przypomina to rozdwojenie w heretyckim dogmacie o nieomylności papieża ex cathedra, wedle którego papież jest „nieomylny” tylko wtedy, gdy publicznie naucza wiary ze swojej katedry, a w codziennym swoim życiu jest omylny, jak twierdzą heretycy rzymscy katolicy. Biskup, przede wszystkim przez swoje prawosławne wyznawanie wiary i ponad wszystko przez swoje pobożne życie powinien być rzeczywistą, błagodatną i żywą ikoną Chrystusową, a nie, chowając swoją duchową pustkę za swoją biskupią godnością, przedstawiać się i narzucać jako jakaś ikona Chrystusowa tylko na mocy swojego urzędu. Coś takiego ma posmak papistowskiego rozumienia, wedle którego biskup jest zastępcą Chrystusa na ziemi – na to właśnie pretenduje heretycka instytucja papiestwa. Ten nadmiernie uwypuklony element modernistycznej teologii eucharystycznej odsłania jednocześnie papistowskie cele i tendencje całej tej fałszywej teologii.

Tego rodzaju humanistyczne podejście, rzekomego zachowywania Cerkwi wyłącznie w znaczeniu jej istnienia jako ludzkiej wspólnoty i organizacji, poza kontekstem i kategorią prawdy, Bożej-i-Człowieczej wiary prawosławnej, a nawet przy otwartym odrzucaniu tej wiary, jest w całej swojej pełni jedynie mało kreatywnym odnowieniem herezji sergiaństwa, która została zdemaskowana i potępiona w szczególności przez Rosyjską Cerkiew Zarubieżną. Obrońcy wyłącznie zewnętrznego pokoju i jedności Cerkwi nie zwracają uwagi na najważniejszą prawdę: że bez trwania w prawdzie wiary prawosławnej i bez obrony wiary prawosławnej wszelki pokój w Cerkwi to fałszywy pokój, a wszelka jedność w Cerkwi – to fałszywa jedność, i, co jest najstraszniejsze, wszelka taka Cerkiew jest na drodze do tego, aby stać się fałszywą cerkwią. Dlatego, że taka i wszelka inna jedność, poza jednością wiary prawosławnej jest jednością poza Chrystusem, Który powiedział: Kto nie jest ze Mną, przeciw Mnie jest, a kto nie gromadzi ze Mną, rozprasza (Łk 11, 23). Wszelka jedność w Cerkwi, pozostająca na zewnątrz wiary prawdziwej, to znaczy na zewnątrz Chrystusa, jest jednością w antychryście. Oto, jak niebezpieczny jest taki pokój i taka fałszywa jedność, gdyż, jak wyżej pokazaliśmy, nie służą one zachowywaniu i utwierdzaniu Cerkwi, ale służą strasznemu i bezbożnemu celowi zniszczenia Cerkwi. Gdyż Cerkiew nie jest administracyjnym i biurokratycznym systemem ludzi noszących mantie, lecz Cerkiew to Sam Chrystus, Który wyraża się i przejawia w pobożnym wyznawaniu wiary prawosławnej, w święto-sakramentalnym i święto-cnotliwym życiu w tej wierze i wedle tej wiary, wszystkich jej członków zjednoczonych i prowadzonych przez Chrystusa. Wszystko, co jest poza tym, nie jest Cerkwią, lecz imitacją Cerkwi, szydzeniem z Cerkwi, sprowadzaniem Cerkwi do samorządnej organizacji, kierującej się demokratyczną zasadą głosowania i przegłosowywania. Takie podejście jest symulacją Cerkwi i życia cerkiewnego, są to efektowne zebrania, nadużycie obrzędu, łącznie z chirotoniami biskupimi i oświęcaniem nowo wzniesionych, często aż do niesmaku upiększanych lub modernizowanych świątyń, głoszeniem wielomównych, a pustych duchowo, filozoficznych kazań i wykładów, pozbawionych prawdy wiary prawosławnej, a przez to i jej duchowej mocy. To jest sprowadzanie Cerkwi do ekipy – biskupa-piłkarza, biskupa-polityka albo biskupa-biznesmena. Dowodem tego są coraz bardziej puste świątynie Serbskiej Cerkwi Prawosławnej, która umiera z tego powodu, że mając na czele wspomnianych biskupów-symulatorów i relatywistów dogmatycznych, traci Bożo-Człowieczą i zbawienną, apostolsko-misjonarską, świętoojcowsko-prawdziwą, męczeńsko-wyznawczą, przepodobno-podwiżniczą, sprawiedliwo-aktywną żywość i żywotność.

Cel takiego uśmiercania Cerkwi, sprowadzania jej do jakiejś czysto zewnętrznej formy wspólnoty chrześcijańskiej, to znaczy podkreślanie wyłącznie socjologicznego charakteru Cerkwi, jako wspólnoty wiernych skupionej wokół biskupa-urzędnika, jak również zastraszanie, że poza tą i taką formalną wspólnotą nie ma zbawienia, jest jasny w kontekście heretyckiego ruchu ekumenicznego. Chodzi o to, aby w oparciu o wyżej wspomniane nauczanie o Cerkwi, hierarchowie i przełożeni cerkiewni, słabi w wierze, nie znający pobożności i gotowi na kompromis ze światem w kwestii świętych dogmatów, samowolnie albo z większością głosów posłusznych im głosujących biskupów, podpisali unię z papieżem rzymskim. Każdy, kto nie będzie chciał przyjąć tej unii zostanie wyłączony ze wspólnoty cerkiewnej i zgodnie z niezdrową logiką chorej teologii eucharystycznej, będzie w ten sposób „pozbawiony zbawienia”. Z tego powodu sprzeciwiamy się współczesnej teologii eucharystycznej i płynącym z niej reformom liturgicznym. Są one wspólną teologiczną podstawą i swoistą poczwarną argumentacją teologiczną ruchu ekumenicznego, który prowadzi bezpośrednio do unii z papieżem rzymskim.

 

Walka naszego biskupa i naszej Eparchii o zachowanie wiary są główną przyczyną naszego wygnania

Nasz biskup Artemije, będąc wiernym duchowym dzieckiem przepodobnego Justyna Cielijskiego (Popovicia), tego potężnego duchowego drzewa zasadzonego przez Boga w duchowej twierdzy świętego Sawy, tzn. w Serbskiej Cerkwi Prawosławnej, wiernie zachowuje teologiczną tradycję obydwu wspomnianych świętych ojców. Z naciskiem przypominamy, że najważniejszym przekazem teologii ojca Justyna jest właśnie to, o czym napisaliśmy już wcześniej: z całą starannością zachowywać, bez zmiany i bez zepsucia, wyznanie wiary prawosławnej i żyć w niej i według niej. Tę zasadniczą prawosławną tradycję o. Justyna przejął Władyka Artemije i zbudował na niej przede wszystkim swoją pasterską i podwiżniczą osobowość, a przez swoją działalność, w naturalny sposób, przeniósł ją na swoją pastwę, na swoją Eparchię, na tę część duchowej twierdzy świętego Sawy, która została mu powierzona przez Boga. Zawiść innych pasterzy, którzy obrali mylny cel swojego pasterzowania i zatracili prawosławną orientację w swojej działalności, wsparta przez szczególny bezwstyd władców tego świata i mocarzy globalistycznych, położyła swoją niebłogosławioną rękę na duchową twierdzę biskupa Artemija, z zamiarem jej wyrwania i zniszczenia. Tymczasem ta część naszej Eparchii, która była głęboko zakorzeniona w wyżej wspomnianej tradycji naszego Biskupa, pozostała nietknięta przez tę niebłogosławioną rękę, to zaś, co nie miało korzenia, zostało wyrwane i uschło. Fałszywy ogrodnik, biskup Teodozije[7], którego święci ojcowie soborowi, zbierający się na soborach powszechnych, w słowniku prawa kanonicznego Cerkwi Bożej w całkowicie uzasadniony sposób nazywają duchownym cudzołożnikiem, posiadł jedynie samo ogrodzenie duchowej twierdzy zwanej Eparchią Raszko-Prizreńską. Zaś główna zawartość, to znaczy niezasuszone sadzonki tej Eparchii pozostały w ręku prawdziwego ogrodnika – biskupa Artemija.

Krótko mówiąc, nasza Eparchia w fizycznym znaczeniu została wygnana ze swoich ziemskich granic, ale jako jednostka zdrowa duchowo, kontynuuje swoje istnienie, żyje, rośnie tam, gdzie się znalazła nie z naszej woli, ale na skutek okoliczności, a więc we wszystkich miejscach i częściach Serbii, a także i poza jej granicami. Mogła to zrobić właśnie dzięki naszemu Biskupowi, który, trzymając się Tradycji Cerkwi, postawił przed nami wszystkim główny cel: obronę i życie w niezmiennej i niezniekształconej wierze prawosławnej. Ta nasza walka o obronę wiary prawosławnej miała swojego nieprzyjaciela, co jest naturalne. Gdyż tam, gdzie jest walka, jest i nieprzyjaciel. Głównym wrogiem wiary prawosławnej, z którym się dzisiaj mierzymy, jest herezja ekumenizmu, który jest istotą, esencją, podstawą i inspiracją wszystkich modernizmów i reform, przez które współcześni najemnicy i chybieni, zagubieni, zdezorientowani pasterze usiłują przerobić, zmienić, reformować i w ten sposób zrujnować, zniekształcić i naruszyć wiarę prawosławną, a tym samym i samą Cerkiew Chrystusową. Oczywiście w tej walce i zderzeniu zarówno z herezjorodnym ruchem ekumenicznym, wewnątrz Serbskiej Cerkwi Prawosławnej i poza nią, jak i z doktryną ekumeniczną, wpadliśmy w konflikt z nosicielami tego doktrynalnego modernizmu ekumenicznego, tzn. z ekumenistami. A ponieważ ekumeniści pochodzą spośród biskupów biurokratów, rzeczników, grafomanów, biznesmenów, piłkarzy, wędkarzy i polityków, to znaczy uzurpatorów cerkiewnych instytucji i władzy, ten konflikt w naturalny sposób przeniósł się na poziom cerkiewno-administracyjny i zaowocował wygnaniem i cierpieniem naszym i naszej Eparchii. Taka właśnie była przyczyna tego, że znaleźliśmy się na wygnaniu. W swoich próbach zaprzeczenia faktu, że nas pasterze-uzurpatorzy władzy administracyjnej w Cerkwi przegnali i wygnali, twierdzą oni, że to my sami wymyślamy sobie (!) nasze wygnanie, że sami siebie wygnaliśmy, jak byśmy byli obłąkani albo szaleni. Jest to oczywiście demagogiczna i nieudolna próba odrzucenia faktu, że nas z naszych monasterów i z naszej Eparchii dosłownie wynieśli członkowie jednostek Kosowskich Sił Policyjnych, albańskiej policji terrorystycznej, właśnie na zlecenie patriarchy Ireneusza i wspomnianych ekumenicznie zorientowanych biskupów Serbskiej Cerkwi Prawosławnej. Świadczy o tym również swoista praktyka, będąca reliktem reżimu komunistycznego w naszych dniach, tj. fakt, że przed naszym wygnaniem z terytorium Eparchii, Władyka Artemije przez dwa miesiące znajdował się pod całodobową policyjną obserwacją i śledzeniem, tak samo, jak w swoim czasie przepodobny ojciec Justyn Cielijski i święty męczennik Barnaba Chwostański. O tej niecnej jedności i współpracy szczytów hierarchicznych Serbskiej Cerkwi Prawosławnej i organów policyjnych nieuznanej, terrorystycznej, albańskiej republiki w Kosowie świadczą zdjęcia tego nieprawego czynu, jak również liczne materiały audio i wideo. Świadczą również pisane dokumenty, związane z tym i wielu innymi przedsięwzięciami oficjeli Serbskiej Cerkwi Prawosławnej, których celem było wygnanie nas i naszej Eparchii. Były one tak liczne, że nie ma możliwości wyliczenia ich w tym miejscu. To nasze zderzenie z ekumenicznie orientowanymi biskupami i patriarchą Ireneuszem było nieuniknione, gdyż nie jest możliwa, jak już wcześniej mówiliśmy, walka z ekumenizmem bez konfliktu z ekumenistami. To byłaby dokładnie taka sama sytuacja, jak gdyby nasze władze państwowe objawiły walkę przeciwko przestępczości i nie przystąpiły do walki z kryminalistami (co w rzeczywistości, niestety, często się zdarza).

Jakkolwiek by nie było, nie odwróciło to nas od naszego głównego celu – obrony wiary. Przeciwnie, utwierdziło to nas na tej drodze, gdyż obrona wiary teraz jeszcze bardziej, niż kiedykolwiek przedtem, jest głównym sensem i inspiracją naszej wygnanej i pozbawionej praw Eparchii, wyszydzonej i poniżonej, ale przez Boga podtrzymywanej i umacnianej. I o ile dzieje się tak ku radości prawowiernych, to druga strona doświadcza strachu i męki. Są one nieuzasadnione, gdyż my walczymy przecież o przywrócenie jedności w wyznawaniu wiary w Serbskiej Cerkwi Prawosławnej, to znaczy prawdziwego pokoju i prawdziwej jedności w Duchu Świętym. Gdyż na zewnątrz wiary prawosławnej nie ma ani jedności z Duchem Świętym, ani w Duchu Świętym. Pozostawanie na tej drodze i utrzymywanie tego kierunku, jak tego dowodzi nasze dotychczasowe doświadczenie, jest bezbłędnym podążaniem drogą Chrystusową, drogą świętych apostołów i świętych ojców. Albowiem my jedynie podążamy, w miarę naszych sił i możliwości, drogą apostolsko-świętooojcowskiego doświadczenia, o którym opowiadają żywoty świętych apostołów i świętych ojców, obrońców wiary prawdziwej. Jego świadectwem są również zarówno wszystkie najgłębsze dzieła dogmatyczne, które oni po sobie zostawili, jak i dzieła cerkiewno-prawne, które są kanonicznym wyrazem apostolsko-świętoojcowskiego doświadczenia walki o ochronę wiary.

Przy tej okazji ważne jest, aby, przy pomocy argumentów, zamknąć usta tym, którzy kierowani drobiazgową, kupiecką i przewrotną świadomością oskarżają Władykę Artemija o to, że rzekomo wstąpił w otwartą walkę z ekumenicznym cerkiewno-administracyjnym zwierzchnictwem Serbskiej Cerkwi Prawosławnej z tego powodu i dopiero wtedy, gdy został w niekanoniczny sposób zmieniony i wygnany ze swojej katedry. Przede wszystkim, od samego początku swojej pasterskiej pracy, w Serbskiej Cerkwi Prawosławnej i nie tylko, Władyka Artemije, jeszcze jako hieromnich i archimandryta, był znany z nieustannego, niezmiennego i niezachwianego, wytrwałego zajmowania pozycji gorliwości za wiarę prawosławną, za błogosławieństwem, przykładem i wzorem ojca Justyna Cielijskiego. Jest to fakt powszechnie znany w Serbskiej Cerkwi Prawosławnej. W tym miejscu przypomnimy ostre stanowisko i sprzeciw Władyki Artemija w kwestii wszelkich „innowacji” w wierze, w szczególności skierowane przeciwko heretyckiemu ruchowi ekumenicznemu w Serbskiej Cerkwi Prawosławnej i poza nią. Przez wiele lat walczył przeciwko tej herezji słowem i piórem. Świadectwem tego są niezapomniane jego pisma i studia kierowane do Soboru Biskupów Serbskiej Cerkwi Prawosławnej i jego argumentacja przeciwko ruchowi ekumenicznemu i uczestnictwu w Światowej Radzie Kościołów, czego skutkiem była oficjalnie podjęta przez ten Sobór decyzja o wystąpieniu ze wspomnianej heretyckiej Rady Kościołów. Niestety, decyzja ta, w wyniku machinacji biskupów-ekumenistów, nigdy nie została zrealizowana w praktyce. Ta aktywna antyekumeniczna działalność i wysiłek Władyki Artemija doprowadziły to sytuacji, w której spełniły się słowa psalmu proroka Dawida: Byłem spokojny; gdy mówiłem z nimi, powstawali na mnie bez przyczyny (Ps 119, 7). Ekumenicznie zorientowani biskupi nie mogli znieść takiego ostrego sprzeciwu wobec ich uniackich celów, więc wygnaniem Władyki Artemija z katedry i jego fizycznym z niej wydaleniem, pod przewodnictwem zdeklarowanego ekumenisty patriarchy Ireneusza, zapoczątkowali otwarte, fizyczne, cerkiewno-administracyjne prześladowanie biskupów prawowiernych. Takie prześladowanie, prowadzone przeciwko prawowiernym biskupom ze strony Patriarchatu Belgradzkiego wymagało adekwatnej odpowiedzi, to jest podniesienia naszej antyekumenicznej walki na jedynie właściwy, wyższy poziom cerkiewno-kanoniczny. W odpowiedzi na czynne działanie ekumenistów, na ich otwarte prześladowanie antyekumenistów, powstała potrzeba przejścia z walki słowem pisanym i mówionym do czynu. Z walki werbalnej na czynną przeszliśmy właśnie w ten sposób, że przerwaliśmy liturgiczną i administracyjną łączność z ekumenicznym patriarchą Ireneuszem, gdyż praktyka życia ukazała, że zarażonej ekumenizmem części hierarchii Serbskiej Cerkwi Prawosławnej potrzebny jest lek o wiele mocniejszy od oskarżających ją słów mówionych i pisanych. To właśnie, a nie żadne umiłowanie władzy, jest prawdziwą przyczyną otwartego sprzeciwu Władyki Artemija wobec ekumenicznego zwierzchnictwa Serbskiej Cerkwi Prawosławnej. Zamiast tego, by Władyka Artemije, jak błędnie radzili powierzchowni teologicznie i krótkowzroczni doradcy, w jakimś patetycznym uniesieniu gloryfikował swój kult wygnańca, męczennika i więźnia z powodu Prawdy Bożej, którego byśmy wszyscy opłakiwali i bronili, on z odwagą, tak, jak to przystoi prawym pasterzom, wstąpił w otwarty spór z duchowymi wilkami – ekumenistami, którzy napadli duchowe stado Serbskiej Cerkwi Prawosławnej.

 

15 kanon Dwukrotnego Soboru Konstantynopolitańskiego jako nasza podstawa kanoniczna w walce o obronę prawosławnej wiary i Cerkwi

 Święci ojcowie zebrali się w Konstantynopolu na Sobór dwukrotnie: w 859 i 861 roku. Dlatego obydwa te sobory są uważane za jeden sobór lokalny, który się nazywa Dziewiątym albo Dwukrotnym (Pierwszodrugim) Konstantynopolitańskim Soborem Lokalnym. Na Soborze przyjęto 17 kanonów, które są powszechnie obowiązujące w Cerkwi Prawosławnej. Na tym Soborze potwierdzono Siódmy Sobór Powszechny i uznano go za powszechny, to znaczy jeszcze raz potępiono herezję ikonoklazmu. Potwierdzono również, że święty Focjusz jest prawowitym Patriarchą Konstantynopola. Soborowi przewodniczył właśnie święty patriarcha Focjusz, o którym dzisiaj w pieśniach bogosłużebnych, w służbie napisanej ku jego czci nie bez powodu śpiewamy, że był najmocniejszym przeciwnikiem i burzycielem herezji, który obronił święty Symbol wiary przed heretyckim zmienianiem i psuciem[8]. Biorąc przykład z takiej postawy i charakteru tego i wielu innych wyznawców wiary prawosławnej doszliśmy do wniosku, że dla nas, na nasze czasy, jak również na okoliczności, w których się znaleźliśmy, dla naszej walki, największe znaczenie ma 15 kanon tego Soboru, który mówi:

Albowiem ci którzy się oddzielają od łączności ze swoim biskupem, z powodu jakiejś herezji, która została potępiona przez święte sobory lub ojców, to znaczy, gdy on publicznie głosi herezję i otwarcie naucza jej w cerkwi, tacy, nawet jeśli oddzielą się od łączności ze wspomnianym biskupem przed decyzją soborową, nie tylko, że nie będą podlegali karze kanonicznej (za to) lecz przeciwnie, będą dostojni tej czci, która jest należna prawosławnym. Gdyż nie potępili oni biskupów, ale fałszywych biskupów i fałszywych nauczycieli, ani nie naruszyli jedności Cerkwi przez schizmę, lecz przeciwnie, usiłowali ochronić Cerkiew od schizmy i podziału[9].

Chociaż ten Sobór zajmował się głównie mnichami, którzy z powodu nierozumnej surowości uciekali od swoich biskupów (pierwszych siedem kanonów przyjętych na tym Soborze dotyczyło właśnie kwestii dyscypliny mnichów i Cerkwi), to jednak, w świadomości tego, ile szkody może przynieść Cerkwi herezja, oprócz kanonów regulujących dyscyplinę cerkiewną, na Soborze tym przyjęto również 15-y kanon. W żywocie św. Focjusza zostało to opisane w ten sposób: Na końcu święty Sobór postanowił jeszcze i to, że wtedy, gdy jakiś biskup publicznie głosi jakąś herezję, potępioną już przez świętych Ojców i Sobory, w tym przypadku, kto wstrzyma się i przestanie wspominać takiego biskupa na świętych Liturgiach nie tylko nie powinien być potępiony, lecz trzeba go wręcz pochwalić, nawet jeśli uczyniłby to zanim nastąpi soborowe potępienie takiego biskupa (kanon 15)[10]. Jak widać, to postanowienie kanonów jest potwierdzeniem stanowiska wyłożonego na początku tego tekstu, że w Cerkwi Bożej nad wszystko inne jest ważne, konieczne do zbawienia i głęboko potrzebne chronienie wiary prawosławnej; i nie tylko, że niedopuszczalna jest zgoda na zmianę i wykrzywianie wiary, ale ten kanon bezpośrednio nas zobowiązuje (i pochwala tych, którzy tak czynią) do tego, aby w sytuacji, gdy najwyżsi hierarchowie Cerkwi publicznie głoszą herezję, otwarcie sprzeciwić się takiemu działaniu i przestać uznawać takich pasterzy za autorytet, tzn. wypowiedzieć im posłuszeństwo. A więc w momencie, gdy zagrożona jest wiara, jej obrona jest ważniejsza, niż zewnętrzna dyscyplina cerkiewna. Ten kanon wskazuje na zasadniczą Bożo-ludzką równowagę wewnątrz organizmu cerkiewnego, tzn. wskazuje, że w chwili, gdy musimy wybierać pomiędzy zachowywaniem zewnętrznego porządku cerkiewnego i dyscypliny z jednej strony a zachowywaniem prawowierności z drugiej strony, nie wolno się wahać, ale należy zawsze stawiać prawowierność, tj. zachowywanie wiary prawosławnej ponad wszystkich i ponad wszystko, a więc i ponad zachowywanie zewnętrznego ustroju cerkiewnego, który bez wewnętrznego, tzn. poprawnego dogmatycznego fundamentu jest tylko niebezpieczną atrapą cerkiewnego pokoju, jedności i porządku. W rzeczywistości taki pokój, taki porządek, bez prawdziwej prawowierności jest niczym innym, jak zdradą Cerkwi, zdradą wiary i zdradą Chrystusa. Dlatego właśnie Apostoł Paweł ostrzega: Przestrzegam was, bracia, miejcie się na baczności przed tymi wszystkimi, którzy wprowadzają rozłamy i gorszą wiernych przeciwstawiając się przyjętej przez was nauce. Strońcie od nich (Rz 16,17). A więc apostoł rozłamem w Cerkwi nazywa sprzeciw wobec zdrowej nauki apostolsko-świętoojcowskiego wyznania wiary, nie zaś sprzeciw wobec najwyższych hierarchów cerkiewnych, którzy nie dotrzymują się tej nauki. Dlatego arcybiskup Awerkij, pisząc o prawidłowej postawie wobec tych, którzy psują wiarę, dodaje: Prawdziwy chrześcijanin nie ma tutaj wątpliwości; nie ma dylematu, jak się odnosić do takich ludzi: on nie może uważać ich za chrześcijan prawosławnych, nawet jeśliby byli obdarzeni najwyższą godnością kapłańską! I, oczywiście, nie może być z nimi jedności w chrześcijańskiej miłości i modlitwach. Prawdziwa chrześcijańska miłość może istnieć jedynie między zjednoczonymi w prawdzie – między ludźmi jednej duszy. Nie jest to przypadek, że na Boskiej Liturgii, bezpośrednio przed kanonem eucharystycznym, słyszymy wezwanie: ‘Umiłujmy się wzajemnie, abyśmy jednomyślnie wyznali’, zaś wszyscy wierni odpowiadają: ‘Ojca i Syna i Świętego Ducha, Trójcę Współistotną i Nierozdzielną’. Bez tej jedności dusz niemożliwa jest jedność miłości, jedność modlitwy, a zwłaszcza – jedność w strasznej Tajemnicy Najświętszych Ciała i Krwi Chrystusowych – w Boskiej Liturgii[11].

Apostolskie pouczenie, żebyśmy się mieli na baczności przed tymi wszystkimi, którzy wprowadzają rozłamy i gorszą wiernych przeciwstawiając się przyjętej przez nas nauce i żeby takich unikać, wyraźnie wskazuje, że 15 kanon nie usprawiedliwia łamania tych kanonów, które zobowiązują wszelkiego duchownego i laika do podporządkowania władzom cerkiewnym, ale mówi, że trzeba unikać tych członków Cerkwi, władzy cerkiewnej i hierarchii, którzy nie są poprawni i zdrowi w prawosławnym wyznaniu wiary. Dlatego, w samej swojej istocie, kanon ten rzeczywiście ukazuje mądrość apostolsko-świętoojcowską, głęboko zawartą w świętych kanonach Cerkwi Prawosławnej. Mądrość ta polega przede wszystkim na fakcie, że święte kanony są prawną formułą świętych dogmatów. Na gruncie praktyki cerkiewnej oznacza to, że kanony są pisane i przewidziane w taki sposób,  iż muszą być absolutnie przestrzegane tylko wtedy, gdy w Cerkwi istnieją niezachwiane poprawne fundamenty dogmatyczne, to znaczy gdy Cerkiew dotrzymuje się nie zmienionej, nie wykrzywionej wiary prawosławnej, sformułowanej właśnie w świętych dogmatach prawosławnych. Innymi słowy, kanony są wiążące w Cerkwi w znaczeniu ich obowiązkowego i absolutnego stosowania tylko wtedy, gdy w Cerkwi jest stan porządku, to znaczy, gdy nie wstrząsają nią i nie grożą jej herezje, otwarte prześladowania i tym podobne. Gdyż, jak mądrze powiedział święty patriarcha Nikifor Wyznawca, w czasie walki z herezjami wiele rzeczy w Cerkwi dzieje się wedle konieczności, podczas gdy w czasie pokoju nie byłyby one dopuszczalne[12]. Historia Cerkwi i walki o zachowanie prawej wiary ukazuje, że jeżeli w czasie ataku herezji i heretyków na Cerkiew damy pierwszeństwo zachowywaniu tylko zewnętrznego porządku kanonicznego, utracimy ten wewnętrzny, dotyczący samej istoty wiary porządek dogmatyczny, na którym stoją same kanony i cała Cerkiew. A dlatego, że w historii Cerkwi często bywały tego rodzaju niedogodne okoliczności, to na wspomnianym Dwukrotnym Lokalnym Soborze Konstantynopolitańskim, święci ojcowie soborowi uznali za właściwe przyjąć właśnie wyżej wspomniany 15 kanon. Znaczenie ma tutaj również fakt, że kanon ten powstał w czasie, gdy Cerkiew ostatecznie rozprawiła się z herezją ikonoklazmu, po długiej, trwającej półtora wieku walce i że kanon ten jest jedynie prawną formułą, wyrażającą głębokie doświadczenie cierpienia Cerkwi w walce z tą i pozostałymi herezjami. Gdyby nie było tego kanonu i sposobu postępowania przewidzianego przezeń w danych okolicznościach, herezja mogłaby automatycznie zarazić całą Cerkiew, w momencie gdy tylko sam najwyższy hierarcha jakiejś cerkwi lub eparchii popadłby w herezję, a wszyscy podporządkowani mu członkowie Cerkwi przyjęliby tę herezję na ślepo, na zasadzie ślepego i pozbawionego rozsądku posłuszeństwa, to jest na zasadzie ślepego i pozbawionego rozsądku przytrzymywania się kanonów bez względu na porządek dogmatyczny. Ten kanon właśnie przewiduje taką sytuację i chroni Cerkiew od tego rodzaju zguby. Gdyż jeżeli nie podchodzimy do kanonów od strony ich istoty, a istotą kanonów są święte dogmaty, wtedy wpadamy w niebezpieczeństwo, że zachowując zewnętrzne znaczenie kanonów, naruszymy ich wewnętrzny sens i fundament, czyli święte dogmaty. Dzisiejsza sytuacja w Serbskiej Cerkwi Prawosławnej, na której czele stoi patriarcha Ireneusz, który publicznie wyznaje herezję ekumenizmu, jest szkolnym przykładem sytuacji przewidzianej w rozważanym przez nas 15-ym kanonie.

Dlatego bardzo jest ważne, zwłaszcza w naszym niebezpiecznym czasie, abyśmy rozróżniali prawdziwe posłuszeństwo od fałszywego. Prawdziwe posłuszeństwo ma swoje granice, wyznaczone przez Świętych Ojców, którzy mówią, że trzeba być absolutnie posłusznym tylko temu duchownikowi, który prawidłowo stoi w wierze, to znaczy, który nie jest heretykiem.  Jeżeli zaś ojciec duchowy, pasterz, ktoś, kto stoi na czele cerkwi, popadnie w jakąś herezję, mamy obowiązek odmówić mu posłuszeństwa, żebyśmy sami nie zostali doprowadzeni do tejże herezji. Takiej osobie duchownej, która nie jest posłuszna świętym ojcom w kwestii wiary i dogmatu, powinniśmy sami odmówić posłuszeństwa i oddalić się od niej, jak od węża, gdyż Święci Ojcowie nazywali heretyków gorszymi od węży, w duchowym sensie tych słów. Z tego powodu jest ważne, aby się uchylić od takiego fałszywego posłuszeństwa, które dla wielu jest wymówką do tego, by pozostać w podporządkowaniu hierarchom cerkiewnym nawet wtedy, gdy nie są oni prawosławni. Sama istota takiego fałszywego posłuszeństwa, a raczej takiego zgadzania się na zdradę i deptanie wiary, polega na przywiązaniu do dóbr i uciech tego świata. Jednocześnie jest ono wymówką służącą przykrywaniu niedostatecznej gorliwości w obronie wiary. W to fałszywe posłuszeństwo zaplątało się dzisiaj całe mnóstwo dzisiejszych duchowników i kapłanów, na ogólne nieszczęście naszej Cerkwi.

Oprócz posłuszeństwa, wskazaliśmy na to, że istnieją dwa rodzaje pokoju i jedności w Cerkwi – prawdziwy pokój i jedność, które wypływają z jedności w wierze oraz fałszywy i zewnętrzny pokój, któremu brakuje jednomyślności i jedności w wierze. Przeciwko takiemu fałszywemu pokojowi w Cerkwi, który jest zdradą wiary prawosławnej, zdradą samej Cerkwi i zdradą Boga, trzeba się sprzeciwiać wszystkimi siłami i błogosławionymi środkami, które dał nam Bóg. Prawdę ten w dobitny sposób potwierdza święty Maksym Wyznawca następującym swoim pouczeniem: Zbadawszy nowości w wierze, które się pojawiły w naszych czasach, zobaczyliśmy, że doszły one do skrajnego stopnia zła. Uważajcie, żebyśmy z powodu jakiegoś pokoju, nie okazali się zarażeni tym odstępstwem, o którym powiedział Apostoł (2 Tes 2,3-4), że będzie zapowiedzią nadejścia antychrysta. Gdyż dobrze jest być w pokoju ze wszystkimi, ale tylko wtedy, gdy się zgadzają w pobożności; ale lepiej jest być w wojnie, jeśli zgoda będzie korzystna dla zła! A więc fałszywy pokój, bez pobożnej jedności w wierze, jest zgodą na korzyść zła i znakiem zapowiadającym nadejście antychrysta, wedle prawdziwych słów świętego Maksyma Wyznawcy, podwiżnika zaprawionego w boju o czystość wiary prawosławnej.

Nie można jednocześnie zapominać, że 15-y kanon Dwukrotnego Soboru Konstantynopolitańskiego stosuje się wyłącznie w tych sytuacjach, które są w nim jasno i precyzyjnie przewidziane i oznaczone, a więc w sytuacjach, gdy przełożony Cerkwi (patriarcha, biskup, kapłan) publicznie głosi jakąś herezję. Jeśli chodzi o Serbską Cerkiew Prawosławną, jej najwyżsi hierarchowie, na czele z patriarchą Ireneuszem publicznie czynią i głoszą herezję ekumenizmu, a więc zastosowanie 15-ego kanonu Dwukrotnego Soboru Konstantynopolitańskiego jest dla nas, członków Serbskiej Cerkwi Prawosławnej, nie tylko dopuszczalne, ale bardziej niż potrzebne i obowiązkowe. Jest tak dlatego, że ten święty kanon jest swego rodzaju cerkiewno-prawnym lekiem na ranę, którą nanosi herezja Cerkwi Bożej, jak to sami dzisiaj widzimy i czujemy w rzeczywistości w Serbskiej Cerkwi Prawosławnej. Jest on jednocześnie rozwiązaniem wszystkich innych problemów płynących z problemu głównego, problemu wszystkich problemów, którym jest nieprawosławne, czyli heretyckie, ekumeniczne ukierunkowanie hierarchicznych szczytów Serbskiej Cerkwi Prawosławnej. Ten święty kanon, prócz tego, że wypływa z całości głębokiego doświadczenia cierpienia Cerkwi, wypływa również z nauczania apostolskiego i z doświadczenia Cerkwi pierwszych wieków. To doświadczenie mówiło przez usta świętych apostołów Jana i Pawła, którzy nakazali swojej pastwie: Jeśli kto przychodzi do was, a nauki tej nie przynosi, nie przyjmujcie go do domu, ani mu nie mówcie: ‘Witaj’. Kto bowiem mówi mu: ‘Witaj’, jest uczestnikiem jego złych uczynków (2 J 10-11); Człowieka heretyka po pierwszym i drugim upomnieniu unikaj, wiedząc, że kto jest taki, jest przewrotny i grzeszny, a jest własnym sądem potępiony (Tyt 3, 10-11). Takie rygorystyczne sankcje nieprzyjmowania i niepozdrawiania i nieuczestniczenia w ich czynach przewidziane są dla tych, którzy w kwestii wiary skręcili z prawej drogi i poszli drogą herezji, a w skrajnym stadium takiego błądzenia, mówiąc słowami apostoła Pawła, stali się przewrotni. Jeśli tę miarę, przewidzianą przez świętych ojców i świętych apostołów, przeniesiemy na dzisiejszy stan Serbskiej Cerkwi Prawosławnej, całkowicie będzie się ona stosować do patriarchy Ireneusza (i biskupów mu posłusznych), który bez żadnego wahania twierdzi słowem i czynem, że jest ekumenistą. Zapaliwszy zaś lampadę w synagodze żydowskiej poszedł jeszcze krok dalej od zwyczajnych bezbożnych wspólnych modlitw z rzymskimi katolikami i pozostałymi heretykami. I ponieważ współczesny ekumenizm typu genewskiego (zjednoczenie wszystkich „chrześcijan” w jeden nowy ogólnoświatowy „nadkościół”), który uprawia patriarcha Ireneusz i biskupi mu posłuszni, został przez autentyczne i uznane w Cerkwi autorytety teologiczne i patrystyczne scharakteryzowany i precyzyjnie nazwany herezją, jest niedwuznacznie jasne, że takim postępowaniem patriarcha Ireneusz swoim słowem i czynem nazwał siebie i ukazał jako heretyka[13]. Biorąc pod uwagę to, że ekumenizm ze strony wielu współczesnych świeczników Cerkwi został nazwany nie tylko herezją, ale wszechherezją, gdyż generuje w sobie i zawiera wszystkie herezje, które przez wieki aż do dzisiaj zostały przez Cerkiew potępione i przeklęte na wielu soborach powszechnych i lokalnych, to herezja ekumenizmu, tak jak tego wymaga 15 kanon  Dwukrotnego Soboru Konstantynopolitańskiego, musi być uważana za już przeklętą i potępioną przez świętych ojców herezję. A więc jest oczywiste, że zastosowanie tego kanonu w dzisiejszej ciężkiej sytuacji Serbskiej Cerkwi Prawosławnej, wstrząsanej herezją ekumenizmu, jest niedwuznacznie usprawiedliwione, przewidziane i nakazane przez świętych apostołów i świętych ojców soborowych, którzy przyjęli ten kanon i z jego pomocą ochronili i obronili osnowy i fundamenty Cerkwi Bożej, czyli czystą i niezmienioną wiarę prawosławną.  Sytuacja udręczenia, w której się znalazła Serbska Cerkiew Prawosławna, daje nam śmiałość, abyśmy całkowicie swobodnie i ze spokojem sumienia doszli do wniosku, że zastosowanie wspomnianego 15-ego kanonu jest w praktyce obowiązkowe dla wszystkich duchownych i świeckich, którzy nie chcą uczestniczyć w strasznym czynie burzenia i rozdzierania dogmatycznego ustroju Serbskiej Cerkwi Prawosławnej, a w ten sposób i całej Cerkwi Bożej.

 

Przerwanie łączności liturgicznej i administracyjnej z oficjalnie zdeklarowanym ekumenistą – patriarchą Ireneuszem

W praktyce naszej Eparchii Raszko-Prizreńskiej i Kosowsko-Metohijskiej na wygnaniu, w okolicznościach, które niedawno powstały w Serbskiej Cerkwi Prawosławnej, przerwanie łączności liturgicznej i administracyjnej zgodnie ze wspomnianym 15-ym kanonem Dwukrotnego Soboru Konstantynopolitańskiego, jest skierowane przeciwko patriarsze Ireneuszowi i wszystkim biskupom, którzy, pozostając mu posłuszni, milcząco bądź aktywnie podtrzymują jego heretyckie wyznanie wiary i w związku z tym rozprzestrzenianie herezji. W tym miejscu trzeba przypomnieć: Cerkwi, jako organizmu Bożego-i-ludzkiego, nie można sprowadzić do ludzkiej matematyki, czy logiki, która w dzisiejszej sytuacji może nas doprowadzić do dwóch niebezpiecznych skrajności. Dzisiaj potrzebny jest głęboki rozsądek duchowy, pozostający w zgodzie z istotą i duchem całej tradycji apostołów i świętych ojców, to znaczy w zgodzie z najgłębszym sensem świętych dogmatów i świętych kanonów Cerkwi Prawosławnej.

 Jedna skrajność to brak poczucia odpowiedzialności za depozyt wiary prawosławnej i całości tradycji ojców, którą otrzymaliśmy i całkowicie obojętny stosunek wobec heretyckiego wyznania i działania patriarchy Ireneusza i pozostałych ekumenicznie zorientowanych biskupów i, co za tym idzie, pozostawanie w fałszywym posłuszeństwie patriarsze i takim biskupom, celem utrzymania fałszywego pokoju i pozornej jedności Cerkwi. Taka postawa jest przede wszystkim owocem płytkiej, folklorowej cerkiewności, przywiązania do dóbr tego świata, braku prawdziwej i głębokiej pobożności prawosławnej, prawosławnej świadomości i sumienia.

 Druga jednak skrajność to twierdzenie, że z powodu odpadnięcia od prawej wiary najwyższego hierarchy Serbskiej Cerkwi Prawosławnej, w herezję odpadła całą nasza Cerkiew lokalna, to znaczy, że każda parafia, każdy wierny, który idzie do świątyni, w której bezpośrednio bądź pośrednio wspominany jest patriarcha Ireneusz, sam jest praktycznie heretykiem, nawet jeśli to jest wierny, który nigdy nie słyszał o ekumenizmie.

 Obydwie te skrajności prowadzą nas na drogę ku przepaści. A przecież święci ojcowie uczą nas, abyśmy chodzili po środkowej, królewskiej drodze, który jest zgorszeniem dla żydów i głupotą dla hellenów i z tego powodu jest rzeczywiście ciężka, gdyż jest zgorszeniem dla tych, którzy trzymają się jedynie zewnętrznej, obrzędowej jedności w Cerkwi, dla zachowania ziemskiego spokoju, a jednocześnie szaleństwem dla tych, którzy chcą gorliwie bronić wiary według swojej ludzkiej, a nie Bożej-i-Człowieczej logiki i rozumu, w której w ślad za apostołem Pawłem powtarzamy, że my mamy umysł Chrystusowy (1 Kor 2,16).

 W obecnej sytuacji drogą środkową jest niewspominanie patriarchy Ireneusza i biskupów ekumenistów, czyli odmowa liturgicznej i administracyjnej łączności z nimi, lecz bez twierdzenia, że z z powodu jakiejś ich liczby cała Serbska Cerkiew Prawosławna popadła w herezję i utraciła łaskę Ducha Świętego. Co za tym idzie, nie jest dobrze odrzucać tych, którzy z powodu słabej cerkiewności, wyrobienia i świadomości niebezpieczeństwa herezji, która nadgryza Serbską Cerkiew Prawosławną, z powodu niedostatecznej gorliwości w oporze przeciwko tej herezji, idą do świątyń Serbskiej Cerkwi Prawosławnej. Takich członków Cerkwi należy z rozsądkiem, poznając przyczyny, dla których tak czynią, ukierunkowywać, otwierać im horyzonty wiary i podnosić poziom prawosławnej świadomości o potrzebie otwartej walki i sprzeciwiania się pasterzom, którzy zmieniają wiarę i tradycję. Czynić to trzeba wyłącznie mocą argumentów, pobożnym przykładem i modlitwami za nich. Wszystkie inne środki nie są właściwe prawdziwie prawosławnym gorliwym obrońcom wiary, ale ludziom, którzy ulegają namiętności gniewu, którzy dają upust swojej słabości złości  i gniewu pod pozorem gorliwości za zachowanie wiary. Zapominają oni o słowach apostolskich – że gniew męża nie powoduje sprawiedliwości Bożej (Jak 1,20).

 Oczywiście my, duchowni, nie możemy stawać do wspólnej modlitwy z członkami Serbskiej Cerkwi Prawosławnej (i pozostałych cerkwi lokalnych zarażonych ekumenizmem) spośród duchowieństwa, gdyż im „dano więcej”, a więc i więcej się od nich oczekuje, to znaczy oczekujemy od nich wspomnianego przerwania łączności liturgicznej i administracyjnej z patriarchą Ireneuszem i z pozostałymi ekumenicznie zorientowanymi biskupami, zgodnie z 15-ym kanonem Dwukrotnego Soboru Konstantynopolitańskiego, tak długo, póki się ze swojej herezji nie pokajają i od niej nie odstąpią.

 

Kanoniczne podstawy i zasadność przebywania Eparchii Raszko-Prizreńskiej i Kosowsko-Metohijskiej na wygnaniu poza jej terytorium

 Nasza Eparchia, na czele z Władyką Artemijem, została wygnana ze swojego terytorium kanonicznego. Przy nas stanęło mnóstwo wiernych słusznie zatroskanych o ochronę wiary prawosławnej w Serbskiej Cerkwi Prawosławnej. Z tego powodu, że każde terytorium jest częścią kanonicznego terytorium jakiejś eparchii, albo Serbskiej Cerkwi Prawosławnej, albo innej Cerkwi, powstaje swoisty problem kanoniczny. Jednocześnie jest to problem natury wyłącznie formalno-prawnej, to znaczy tylko o tyle, o ile patrzy się na to w kanonicznie wąski sposób, w oderwaniu od szerszego i właściwego  kontekstu, od istoty świętych kanonów, jak również współczesnych, trudnych okoliczności, w których się znajduje Serbska Cerkiew Prawosławna, wstrząsana herezją ekumenizmu. Z tym samym kontekstem i zagadnieniem spotkała się Rosyjska Cerkiew Zarubieżna, wygnana przez bezbożny reżim komunistyczny. Ci, którzy jej nienawidzili, również zarzucali jej istnienie i funkcjonowanie na obcych terytoriach kanonicznych. Historia pokazuje, że Rosjanie-zarubieżnicy  (znani z wierności Świętej Tradycji) nie zważali na ten „argument” swoich oskarżycieli i prześladowców, ale znajdowali uzasadnienie i usprawiedliwienie swojego postępowania w świętych kanonach.

Przede wszystkim trzeba jeszcze raz przypomnieć, że możliwość zachowywania i obowiązkowy charakter kanonów odnosi się do normalnej sytuacji w Cerkwi. W nadzwyczajnych zaś okolicznościach formalizm kanoniczny może nas doprowadzić do relatywizmu dogmatycznego, to znaczy do zdrady wiary. Po drugie, wspomnieliśmy wyżej o podobnym doświadczeniu Rosyjskiej Cerkwi Zarubieżnej, która oparła się na 39 kanonie Piątoszóstego Soboru Powszechnego (691). Kanon ten przywołuje kanon 37 wspomnianego Soboru i jest jego zastosowaniem. Mówi się w nim o cypryjskim arcybiskupie Janie, który na skutek barbarzyńskiego najazdu Arabów pod koniec VII wieku, przy pomocy cesarza Justyniana II (albo Nowego, 685-695), z całym duchowieństwem został przesiedlony z wyspy Cypr na obszar Hellespontu w Małej Azji. Ojcowie Soborowi, prowadzeni przez Ducha Świętego, postanowili, że arcybiskup Jan ma zachować wszystkie swojej kanoniczne prawa wraz ze swoimi biskupami i duchowieństwem, na tym terytorium, na które uciekli, z nową siedzibą w Justynianopolu i że ma nadal kierować nimi, a nawet, że ma się mu podporządkować również miejscowy metropolita Hellespontu, z siedzibą w Kizyku, wraz ze swoim duchowieństwem. W taki sposób nowo zasiedlone terytorium zostało wyjęte spod jurysdykcji Patriarchatu Konstantynopolitańskiego i przekazane arcybiskupstwu cypryjskiemu, którego autokefaliczność została potwierdzona jeszcze na Soborze Efeskim (431). Gdy niebezpieczeństwo minęło, po powrocie arcybiskupa cypryjskiego i jego pastwy na Cypr, metropolitę w Kizyku ponownie mianował patriarcha konstantynopolitanski.

Jest to kolejnym potwierdzeniem kilkukrotnie już wspomnianej zasady kanonicznej, którą święci ojcowie soborowi znali i stosowali, głoszącej, że kanony są całkowicie wiążące tylko wtedy, gdy Cerkiew znajduje się w zwyczajnych okolicznościach, zaś w nadzwyczajnych okolicznościach ekonomia nie tylko jest dopuszczalna, ale, jak to widać z tego przykładu, jest w danej kwestii nawet usprawiedliwiona i to tak dalece, że została zastosowana na jednym z soborów powszechnych. Ten precedens w historii Cerkwi zna patriarcha Ireneusz i pozostali biskupi ekumeniści, o tym pisze również biskup w stanie spoczynku Atanazy (Jevtić)[14], przypominając, że tym kanonem Serbska Prawosławna Cerkiew broniła się przed Patriarchatem Konstantynopolitańskim, gdy przyjęła na swoje terytorium zagranicznych Rosjan w 1921 roku, na czele z metropolitą Antonim Chrapowickim (1863-1936) i dała ich biskupom prawo do swobodnego funkcjonowania, soborowania, służenia i kierowania swoja pastwą. Chociaż jest im ten kanon znany, nawet z bezpośredniego doświadczenia, zastosowania i praktyki w naszej Cerkwi lokalnej, ekumeniści na czele z Patriarchą Ireneuszem, którzy się zachowują tak, jakby w Serbskiej Cerkwi Prawosławnej było wszystko w porządku, nawet w Kosowie i Metohii, lekceważą ten kanon i to doświadczenie patriarchatów serbskiego i konstantynopolitańskiego. Lekceważą ten kanon i potępiają nas za łamanie kanonów przez służenie poza kanonicznymi granicami naszej Eparchii dlatego, że w tym przypadku prześladowcami Władyki Artemija i nas, jego pastwy, są właśnie oni sami, przy współdziałaniu współczesnych albańskich barbarzyńców i terrorystów. W prześladowaniu Władyki Artemija, ze szczególną złością, zacietrzewieniem i słowną nienawiścią, obcą duchowi chrześcijańskiemu, bardzo aktywnie uczestniczy również wspomniany biskup Atanazy, który w swoich tłumaczeniach wspomnianego kanonu chwalił gościnność, którą okazała Serbska Cerkiew Prawosławna wygnanym Rosjanom, ale nie przychodzi mu ten kanon do głowy w przypadku wygnanego Władyki Artemija i jego pastwy, lecz atakuje go jako raskolnika i sektanta. Ukazuje to, że z kanonicznego punktu widzenia najistotniejszym problemem położenia Eparchii Raszko-Prizrenskiej na wygnaniu nie jest fakt, że po wygnaniu ze swojego macierzystego terytorium, służy Bogu i działa poza swoim terytorium kanonicznym, tzn. na kanonicznych ziemiach innych eparchii. Najistotniejsze jest to, że patriarcha Serbskiej Cerkwi Prawosławnej Ireneusz odrzucił wiarę prawosławną, i że zamiast być dobrym ojcem i gospodarzem, do czego zobowiązuje go jego godność, ręka w rękę z albańskimi barbarzyńcami sam wygnał Władykę Artemija i jego pastwę w sposób niechrześcijański, prostacko stwierdzając: Co wisi, niech odpadnie. Tak, czy inaczej, oczekiwanie, że prześladowca przyjmie i kanonicznie uzna tych, których sam niekanonicznie wygnał, nie jest ani logiczne, ani realne. Przy braku prawosławnego patriarchy, autorytetem, na podstawie którego nasza Eparchia istnieje i działa poza swoim macierzystym terytorium, pozostają Święci Ojcowie, którzy zbierali się na soborach powszechnych z głównym celem: obrony wiary prawosławnej. Ich błogosławieństwo, i ich i nasz wspólny cel dają kanoniczną, cerkiewno-prawną legitymację dzisiejszemu sposobowi istnienia i działania naszej Eparchii. Biorąc pod uwagę to, że celem całej walki Władyki Artemija i jego pastwy jest zachowywanie świętych dogmatów prawosławnych i utwierdzonego na nich porządku dogmatycznego, a tym samym zachowanie Serbskiej Cerkwi Prawosławnej, i biorąc pod uwagę fakt, że nie możemy oczekiwać błogosławieństwa na służenie i istnienie  poza macierzystym terytorium od nieprawosławnego patriarchy Ireneusza, który przecież sam nas wygnał – to w takiej narzuconej, nienaturalnej i nadzwyczajnej sytuacji, w której się znajduje nasza Cerkiew, Eparchia Raszko-Prizreńska na wygnaniu, dzięki Bożemu błogosławieństwu rozpościera się wszędzie tam, gdzie są jej duchowni i wierni, którzy wyznają wiarę prawosławną i walczą o jej zachowanie.

Sens zachowywania świętych dogmatów prawosławnych i świętych kanonów, jak również wszystkiego tego, co święci ojcowie wbudowali w Świętą Tradycję Cerkwi, leży  w zachowywaniu wiary prawosławnej jako ideologicznej, filozoficznej i dogmatycznej osnowy i istoty samej Cerkwi. Tylko zachowywanie nienaruszonej wiary Cerkwi Bożej umożliwia jej wypełnienie głównego chrystologicznego przeznaczenia i misji, którą jest urzeczywistnianie jedności Boga i ludzi w Niej samej, tj. obożenie i zbawienie ludzkiego rodu. Pozostając wierni takiemu przeznaczeniu i sensowi Cerkwi, pozostajemy wierni Chrystusowi i samej Cerkwi.

 

Belgrad, 13.11.2014.

——————————
[1] Źródło: czasopismo Sveti Knez Lazar, nr 16 (82), rok 2014, str. 39.

[2] Przepodobny Justyn Cielijski, Dogmatika Pravoslavne crkve, Belgrad 1978, str. 10.

[3] Przepodobny Justyn Cielijski, Žitija Svetih za februar, Belgrad 1973, str. 86-115.

[4] Život i podvig prepodobnog Maksima Ispovednika RS 90, 93B.

[5] Przepodobny Justyn Cielijski, Žitija Svetih za februar, Belgrad 1973, str. 86-115.

[6] Sveti Knez Lazar, oficjalne czasopismo Eparchii Raszko-Prizreńskiej i Kosowsko-Metohijskiej na wygnaniu, nr 14-15/2014, str. 100.

[7] Biskup Teodozije (Šibalić) – dawny wikarny biskup Władyki Artemija, który na skutek wygnania Władyki Artemija niekanoniczną decyzją Synodu Biskupów SCP w 2010 roku, zajął jego miejsce na katedrze raszko-prizreńskiej (przyp.tłum.).

[8] Ten święty ojciec przewodniczył również na Soborze w Konstantynopolu w latach 879-880, na którym został potępiony heretycki rzymskokatolicki dodatek „Filioque”. Powszechnie uznany, znany tłumacz kanonu, Władyka Nikodem Milaš stwierdził, że ten Sobór ma charakter powszechnego ze względu na to, że zajmował się również kwestiami wiary, a nie tylko kwestiami dyscypliny cerkiewnej. Na potwierdzenie tego podnosi fakt, że w samych aktach  tego Soboru nazywa się on powszechnym. Co ciekawe, w literaturze prawno-kanonicznej na Zachodzie, setki lat później, ten Sobór również jest nazywany powszechnym. Jest to ważna informacja, która neguje nieprawdziwe twierdzenia ekumenicznie zorientowanych teologów wedle których herezja rzymsko-katolicka nie została oficjalnie potępiona na żadnym soborze. W rzeczywistości stało się to na tym właśnie Soborze Konstantynopolitańskim 879-880 roku, który przez wspomniany największy autorytet wśród kanonistów, biskupa Nikodema Milaša uważany jest za Ósmy Sobór Powszechny.

[9] Tłumaczenie tego kanonu przez Władykę Nikodema Milaša: “… jeśli jeden biskup, metropolita albo patriarcha zacznie publicznie w cerkwi głosić jakieś heretyckie nauczanie, które jest sprzeczne z prawosławiem, wtedy biskupi i kapłani, którzy mu podlegają mają prawo i powinność natychmiast oddzielić się od tego biskupa, metropolity lub patriarchy i za ten czyn nie tylko nie będą podlegać żadnej karze kanonicznej, ale jeszcze zostaną pochwaleni, gdyż w taki sposób nie powstali przeciwko prawowitym biskupom, lecz przeciwko fałszywym biskupom i fałszywym nauczycielom, jak również nie oni w ten sposób doprowadzili w Cerkwi do raskołu, lecz przeciwnie, na ile mogli, uwolnili Cerkiew od raskołu i podziału”. Zobacz: Nikodem Milaš, Pravila Pravoslavne crkve sa tumačenjima, knjiga 2, Novi Sad, 1896, str. 290.

[10] Przepodobny Justyn Cielijski, op.cit., str. 86-115.

[11] Sveti Knez Lazar, op.cit., str. 104.

[12] Przepodobny Justyn Cielijski, op.cit., 86-115.

[13] Swoją ekumeniczną postawę patriarcha Ireneusz otwarcie ujawniał jeszcze jako biskup Niski, bezpośrednio przed jego wyborem na patriarchę (w wątpliwych okolicznościach i przy ingerencji ówczesnego „demokratycznego” reżimu Borysa Tadicia). Ten jego zwrot ku ekumenizmowi (gdyż przedtem, najwyraźniej fałszywie, ukazywał się jako przeciwnik reform i modernizacji Cerkwi) nie był przypadkowy, miało to na celu zdobycie sympatii wśród aktualnych kręgów globalistycznych włodarzy politycznych w Serbii i poza nią, jak również i ekumenicznych wysokich dostojników Cerkwi. Odpowiednio do jego mocy intelektualnych, jego biedne, rozczarowujące, niedorzeczne i gorliwe przeorientowanie ekumeniczne oparte było głównie na żałosnym i męczącym dla narodu serbskiego zapraszaniu heretyka papieża rzymskiego do odwiedzenia Serbii. Po wyborze na patriarchę, w 2010 roku, potwierdził swoje ekumeniczne zaangażowanie w wywiadzie, słynnym zdaniem: ja jestem ekumenistą i pacyfistą, czego nigdy sam nie zdementował, ani ustnie, ani pisemnie. Na początku swojego nieszczęsnego patriarchowania, w lecie 2010 roku uczestniczył w pompatycznej rzymskokatolickiej procesji w Wiedniu, niedługo zaś potem, nie bacząc na jakikolwiek rozsądek i Cerkiew, na świadomość i sumienie, zapalił świecę w żydowskiej synagodze w Belgradzie. Tylko tych parę  jego czynów  i oświadczeń, które są sprzeczne z jakimkolwiek rozsądkiem, uczyniły Patriarchę Ireneusza niegodnym czynu, który nosi i wszystkiego, co się z tą godnością wiąże. O innych dodatkowych ekumenicznych i heretyckich publicznych występach tego człowieka można pisać bez końca. Wszystko to jest bardziej, niż wystarczającą przyczyną, aby przerwać liturgiczną i administracyjną łączność z takim nieodpowiedzialnym i nieprawosławnym pseudopasterzem, wedle postanowień świętych kanonów.

[14] Zobacz: Svešteni kanoni Crkve, przekład z greckiego (z komentarzami), biskup w stanie spoczynku Atanazy (były Hercegowiński), Belgrad, 2005, str. 162.